Wywiad z instruktorem sztuk walki Wushu Ernestem Szybowskim

Ludzie

Wywiad z instruktorem sztuk walki Wushu (w tym Qigong) i masażystą Ernestem Szybowskim

Agnieszka Putkiewicz: Erneście, kiedy i w jakich okolicznościach zetknąłeś się z wushu?
Ernest Szybowski: W latach 80. oglądałem często w telewizji sceny sztuki walki w chińskich i japońskich filmach, fascynowałem się nimi. Wushu, wcześniej zwane kungfu, pokazał mi Bruce Lee i Jet Li, a terapią manualną zainteresowałem się dzięki filmowi ‘Rudobrody’ Kurosawy, a szczególnie sceną gdzie lekarz bije agresywnych rzezimieszków, a potem leczy ich.
A.P.: Kiedy zacząłeś trenować sztuki walki?
E.S.: W wieku 14-16 lat zacząłem trenować judo i karate w TKKF ‘Stadion’ i ‘Błyskawica’ na warszawskiej Pradze.
Po jakimś czasie ćwicząc jednocześnie chińskie i japońskie sztuki walki zdałem sobie sprawę, że chińska odmiana jest bardziej wszechstronna, a kiedy w dodatku dowiedziałem się, że karate pochodzi z chińskiego wushu, postanowiłem sięgnąć do źródeł. Tak minęło już ponad 30 lat…
A.P.: W trakcie których nieraz stawałeś na podium w czasie polskich i międzynarodowych zawodów wushu…
E.S.: Kiedy zaczynałem trenować, wcale nie myślałem o medalach, chodziło mi o zewnętrzny i wewnętrzny rozwój ciała i ducha.
Mimo, że nie chodziło mi o medale, trenując właśnie wtedy niejako wpisałem się w historię rodzenia się wushu w Polsce i poza Chinami stając się jej częścią… Miałem też szczęście uczestniczyć w pierwszych międzynarodowych zawodach wushu w Pekinie w 1991 roku i zostać jednym z sześciu najlepszych zawodników w formach tradycyjnych.
A.P.: Jak sądzisz, jakie Twoje Twoje cechy przyczyniły się do tych sukcesów, a także do tego, że już po kilku latach treningów zostałeś asystentem trenera, a potem trenerem i sędzią sportowym?
E.S.: Myślę, że złożyły się na to różne czynniki – wysoki stopień zaangażowania – poświęcałem cały wolny czas na treningi i samodzielne zgłębianie historii wushu, dociekliwość, dobra pamięć wzrokowa, dobre zdrowie, wytrzymałość, uczciwość, a z czasem też dojrzałość, wewnętrzny spokój i dystans.
A.P.: Wiem, że trenujesz i dzieci i dorosłych. Gdzie można się u Ciebie zapisać na treningi?
E.S.: Zajęcia prowadzę na bliskiej centrum warszawskiej Woli na ul.Miedzianej 8 (SP nr 26 im. Biernackiego ) dwa razy w tygodniu w g. 17.30-19.00
A.P.: A koszty?
E.S.: Miesięczny koszt to 150 zł, ale akceptowane są też karty Benefit i Fitflex.

A.P.: Podobnie jak ‘Rudobrody’ w przywołanym przez Ciebie wcześniej filmie Kurosawy umiesz też leczyć…
E.S.: Medycyną chińską, w tym masażem zajmuję się już blisko 20 lat.
A.P.: Pomagasz ludziom masując ich na sposób chiński czy europejski?
E.S.: Do pewnego momentu stosowałem chiński masaż na sali treningowej masując siebie i kolegów, a widząc jak jest skuteczny zdecydowałem, by i to stało się dla mnie pracą. Z tego powodu powodu zalegalizowałem swoje umiejętności zdobywając dyplom masażysty. W swojej pracy łączę masaż chiński z europejskim, gdyż ten pierwszy jest dla naszych rodaków zbyt bolesny.
A.P.: Cierpię na wieloletnie, nawracające bóle pleców…, ile Twoich masaży jest w stanie mi pomóc?
E.S.: Ulgę odczujesz już po pierwszym masażu, ale by utrzymać stan bez bólu przez długi czas będziesz potrzebować w zależności od stopnia pogłębienia problemu serii od 3 do 12 masaży wykonywanych regularnie co 2-3 dni. Najlepsze efekty uzyskasz jednak myśląc o masażu długoterminowo, decydując się na serie masaży raz na kwartał czyli podobnie jak z dietą czy wakacjami.
A.P.: Jaki jest koszt takiego pojedynczego masażu? Wiem, że trwa godzinę.
E.S.: 120 zł, czyli zaledwie 2 zł za minutę .
A.P.: Jak pacjenci mogą się z Tobą umówić na masaż?
E.S.: Proszę o kontakt mailowy na mój mail wushueerni@wp.pl
A.P.: Dziękuję za rozmowę.

Z Ernestem Szybowskim rozmawiała Agnieszka Putkiewicz

 

Comments are closed.