Tak przynajmniej głosił w latach 70. wietnamski kolega z ławki Ewy, ówczesnej studentki PW. Miała z nim zresztą sto pociech. A to niespodziewanie zaległ po obiedzie koło jej ojca na kanapie, gdy zjadł któregoś dnia z jej rodziną niedzielny obiad, bo pomyślał, że to dotyczące wszystkich mężczyzn w tym kraju poobiednie zwyczaje, a […]
